2012/2013

12.11.2012 - z grzechu do chwały nieba!

Poniedziałek XXXII tygodnia zwykłego

Ewangelia na dziś (Łk17, 1-6):

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu u szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych. Uważajcie na siebie. Jeśli brat twój zawini, upomnij go; i jeśli żałuje, przebacz mu. I jeśliby siedem razy na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwróciłby się do ciebie, mówiąc: «Żałuję tego», przebacz mu”.
Apostołowie prosili Pana: „Przymnóż nam wiary”. Pan rzekł: „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: «Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze», a byłaby wam posłuszna”.

Minutka ze Słowem:

Grzech → przebaczenie → pomnożenie wiary = nawrócenie → chwała niebios!

Już od wczoraj chodzi mi po głowie przykład pewnego świętego, który pasował do wczorajszej Ewangelii, pasuje do dzisiejszej i pewnie będzie pasował do każdej w tym tygodniu:) Bł. Karol de Foucauld! To ostatnio jedna z osób, w które jestem zapatrzona. Ze studiów pamiętam zdanie „nie wszyscy święci dobrze zaczęli, ale wszyscy dobrze skończyli.” Przyglądając się jego młodzieńczemu hulaszczemu życiu widzę, że zapewne nie raz przyczynił się do zgorszenia innych, pewnie nie jedna bogobojna osoba widząc kolejne jego wybryki mówiła: Biada mu! Pewnie nie raz słyszał słowa upomnienia od siostry, kuzynki, ciotki! Ale jak wszystko w życiu, tak też i to było „do czasu.” Co się stało? Dlaczego „do czasu”? Bo Pan Bóg dla każdego ma plan i wie kiedy uderzyć – uderzyć z miłością!

Karola „uderza” gazetą, w której czyta, że jego koledzy wyruszyli walczyć do Afryki. Zostawia wszystko i wyrusza w ślad za nimi. A tam co? Wszyscy poznają go jako nieustraszonego żołnierza, troskliwego opiekuna swoich żołnierzy i osoby dalekiej od pogardzania czy osądzania kogokolwiek. Zachwycony wiarą muzułmanów dostrzega, że jest w życiu jakaś siła wyższa, ale nastąpi jeszcze poznanie Miłości. Gdzie ją najlepiej poznać? W konfesjonale – w przebaczeniu. Usłyszał moim zdaniem jedne z najpiękniejszych słów: Bóg, Ojciec miłosierdzia, który pojednał świat ze sobą przez śmierć i zmartwychwstanie swojego Syna, i zesłał Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów, niech ci udzieli przebaczenia i pokoju przez posługę Kościoła. I ja odpuszczam tobie grzechy w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Powie później, że jego powołanie narodziło się w chwili nawrócenia.

Już tak mam, że książki muszą u mnie swoje odleżeć. Czasem zanim je przeczytam mija kilka lat. Zabrałam ze sobą do Peru książkę o bł. Karolu de Foucauld jednak nie doczekała się przeczytania. Zostawiłam ją dla polskich więźniów w Peru. Może Pan Bóg „uderzy” któregoś z nich historią życia tego wspaniałego człowieka i pokaże, że z grzechu trzeba wyjść przez przebaczenie, a ono w świetle Miłości pomnaża wiarę, co prowadzi do nawrócenia, a trwając w tym, co odkryliśmy możemy osiągnąć chwałę nieba tak jak Karol i wielu innych!

Wiara to miłość, a bez niej nic! Bóg Jest Miłością, a z Nim wszystko!

Panie Jezu przymnóż mi wiary, abym codziennie umiała wychodzić z grzechu, przebaczać, nawracać się i dążyć do Twojego Królestwa!

podpowiada Zosia Sokołowska, świecka misjonarka w Peru

 

*wszystkim zainteresowanym polecam krótki film o bł. Karolu de Foucauld: http://gosc.pl/doc/904230.Bezuzyteczne-zycie
 
 
 

11.11.2012 - "moce" i "niemoce"

XXXII Niedziela Zwykła

Ewangelia na dzisiaj (Mk 12, 38-44):

Jezus nauczając mówił do zgromadzonych: „Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok”. Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: „Zaprawdę powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie”.

Minutka ze Słowem:

„Moce” i „niemoce”

Codziennie wokół nas przewijają się tłumy ludzi, takich małych, zwykłych, ale też i niezwykłych; uczonych w Piśmie, wdów, uczniów i mistrzów. Co z nich zostaje we mnie? I co ja zostawiam w nich?

Zastanawia mnie wdowa z dzisiejszej Ewangelii. Kim ona była? Jak żyła? Co ją popchnęło do tego, aby wrzucić wszystko, co miała? Może ta wdowa była kobietą zdesperowaną, nie wiedziała co z tymi pieniążkami zrobić, bo było ich tak mało i postanowiła wrzucić wszystko? Jej obraz nasuwa mi pewną myśl: otóż te dwa pieniążki, to wszystko co mamy, nasze „moce” i „niemoce”, wszystko w czym jesteśmy mocni i w czym kompletnie tej mocy nie mamy,  to z czym doskonale sobie radzimy i to co pozostaje poza naszym zasięgiem. Wdowa pozostawiła swoją „niemoc” w świątyni, wierząc, że Pan Bóg nią pokieruje. Zastanawiam się dziś na ile ja zostawiam wszystko przed Bogiem, bo często to, co jest moją „niemocą” zostawiam dla siebie, szukając jej rozwiązania we mnie samej, nie dzieląc jej z Bogiem. A przecież mam zanosić do Pana Boga wszystko, jak owa wdowa, która w skarbonce zostawiła wszystko co miała.

Myśląc dziś o wdowie, wracam myślami do pewnego wydarzenia sprzed lat. Przed wyjazdem na misje pracowałam jako listonosz. Któregoś dnia doręczałam coś pewnej pani. Liczyłam tego dnia na szybsze zakończenie pracy, a tu pani Stasia się rozgadała. Mówiła tyle i z takim przejęciem, że nie miałam odwagi przerwać. Po wszystkim pokazała mi portret swojego męża po wojnie tragicznie zamordowanego przez Ukraińców. Była wdową od kilkudziesięciu lat i nadal z pałającym miłością sercem wspominała swojego męża. Pani Stasia otarła łzy i z wielkim pokojem mnie pożegnała, tak jakby po prostu chciała komuś opowiedzieć swoją historię. Wyszłam i do dziś nie wiem jak to wszystko skomentować. Na zawsze pani Stasia została w mojej pamięci.

Codziennie obok nas przechodzą tłumy ludzi. Dziś obok mnie przechodzi nie tylko owa wdowa czy inne osoby z Ewangelii. Dziś obok mnie przechodzą i muszą być zauważeni żołnierze, którzy walczyli o niepodległość naszego kraju. Oni zostawili swoją „moc” i „niemoc” na szali Ojczyzny. Wielu z nich polecało się pewnie Panu Bogu i oddawało Jemu całe swoje życie. Pamiętajmy dziś o nich!

Panie Jezu bądź zawsze we wszystkim w moim życiu i spraw abym zawsze umiała powierzać Tobie moje „moce” i „niemoce”, i dostrzegać tych wszystkich, którzy przechodzą obok mnie!

podpowiada Zosia Sokołowska, świecka misjonarka w Peru

8.11.2012 - współcześni "celnicy" i "grzesznicy"

Czwartek XXXI tygodnia zwykłego

Ewangelia na dzisiaj (Łk 15,1-10):

Zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi”. Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: „Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: «Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła». Powiadani wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. Albo jeśli jakaś kobieta mając dziesięć drachm zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka starannie, aż ją znajdzie? A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: «Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam». Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca”.

Minutka ze Słowem:

współcześni "celnicy" i "grzesznicy"

Zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Dlaczego chcieli Go słuchać? Co im mówił, że wzbudził w nich takie zainteresowanie? Przyszli z ciekawości, bo fajnie gada, z nudów bo nie mieli nic lepszego do roboty? Nie sądzę. Kto jak kto, ale ten typ ludzi raczej nie interesuje się  jakimś lokalnym kaznodzieją. A może Jezus był jedynym człowiekiem, który zauważył w nich coś dobrego. Faryzeusze mieli już wyrobioną opinię - „z nich to już nic nie będzie” myśleli pewnie. Kumple widzieli w nich tylko kompanów od szemranych interesów. A Jezus – On jeden pokładał w nich nadzieję, a oni to czuli.

Ilu jest dzisiaj takich celników i grzeszników wśród nas, którym nikt już nie ufa, z przyklejoną łatką, której tak trudno się pozbyć. W szkole jest ich sporo: „ten to i tak się niczego nie nauczy”, „na tego to już nie mogę patrzeć”, „a ten to tylko szuka zaczepki”- słyszę często w pokoju nauczycielskim. „Ta pani nas nie lubi”, „mnie to już nic nie pomoże”, „jak coś się stanie to i tak zawsze jest na mnie”- słyszę od dzieci. I widzę zdziwienie kiedy mówię im coś dobrego, kiedy zauważam, że ten klasowy „kozioł ofiarny” ma jednak coś mądrego do powiedzenia. Niedowierzanie, kiedy mówię, że się za nich modlę.

Panie Jezu ogarnij swoją dobrocią wszystkich współczesnych celników i grzeszników gdziekolwiek są. Docieraj do ich serc i odmieniaj ich życie. Nie pozwól nam skazywać ich na przegraną. „Bo radość powstaje u aniołów Bożych z grzesznika, który się nawraca”.

podpowiada Marta Okoniewska

10.11.2012 - wielkie drobiazgi!

Sobota XXXI tygodnia zwykłego

Ewangelia na dzisiaj (Łk 16,9-15):

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków. Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobra kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze? Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie”. Słuchali tego wszystkiego chciwi na grosz faryzeusze i podrwiwali sobie z Niego. Powiedział więc do nich: „To wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych”.

Minutka ze Słowem:

wielkie drobiazgi!

Kupowałam ostatnio bilety autobusowe. Odchodząc od okienka zobaczyłam, że dostałam o jeden bilet więcej niż prosiłam. Wróciłam i oddałam go z powrotem. Zaskoczony sprzedawca odpowiedział „dziękuję”. Idąc kilka dni temu ulicą zobaczyłam leżące na trawniku rękawiczki, ładne, może skórzane. Nie mam rękawiczek na zimę i przydałyby mi się takie. W pierwszym odruchu chciałam je podnieść. Zdziwiłam się widząc, że są akurat dwie, bo przeważnie ginie jedna. Lecz zaraz powstała w mojej głowie myśl: „co będzie, jak właściciel za chwilę po nie wróci? Jeśli będzie szukał?” Ja nie raz wracałam się szukając po drodze zgubionej rzeczy. Zazwyczaj nie było już po niej śladu. Zostawiłam je tam gdzie leżały i poszłam dalej. Może zaraz jakiś znalazca pomyśli „mam szczęście”, ale to nie chcę być ja.

Kiedy zapytamy ludzi czy są uczciwi, zazwyczaj odpowiadają twierdząco. Jednak ilu jest gapowiczów w autobusach, studentów kupujących prace zaliczeniowe, uczniów ściągających na sprawdzianach itp. To przecież normalne, wszyscy tak robią, trzeba sobie radzić. Nie chcę nikogo pouczać, ani udawać „ideału”. Znam to uczucie wahania, kiedy jakiś głos podpowiada „masz szczęście, ciesz się”, jednak warto posłuchać również tego drugiego głosu, który mówi „nie wolno, to nie twoje!” i iść za nim. Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten w wielkiej będzie wierny- uczy nas dziś Jezus.

Panie! Życie składa się z drobiazgów, lecz czasami je bagatelizujemy. Tak łatwo ulec pokusie małej nieuczciwości mamiąc sumienie błahym usprawiedliwieniem. Niech te Twoje dzisiejsze słowa wycisną w naszych sercach trwały ślad.

podpowiada Marta Okoniewska

7.11.2012 - bardzo trudne słowa?!

Środa XXXI tygodnia zwykłego

Ewangelia na dzisiaj (Łk 14,25-33):

Wielkie tłumy szły z Jezusem. On zwrócił się i rzekł do nich: „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw, a nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy patrząc na to zaczęliby drwić z niego: «Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć». Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem».

Minutka ze Słowem:

trudne słowa!?

Jezu, jakie trudne słowo dziś do nas mówisz! Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną ten nie może być moim uczniem! Czy Ty nas do siebie zniechęcasz? Czy chcesz powiedzieć: „nawet nie próbuj iść za Mną bo i tak nie dasz rady?”

Kiedy myślę o tych słowach przychodzą mi do głowy tysiące chrześcijan każdego dnia oddających za Ciebie życie. Często w nieludzkich mękach. Przypomina mi się pewien człowiek, który idzie Twoją drogą, a w zamian otrzymuje ból, cierpienie, drwiny i samotność. Przywołuję na myśl ludzi w hospicjach, dla których życie to walka o każdy oddech; często z różańcem w ręku. Myślę o kobiecie, której zamordowano jedyne dziecko, a ona ze spokojem opowiada o miłości do Ciebie i przebaczeniu oprawcy.

Zastanawiam się nad swoim życiem. Spokojnym, szczęśliwym i w gruncie rzeczy beztroskim. Czasem wystarczy tylko niewielka trudność, a ja od razu zaczynam narzekać. Jak bym reagowała na miejscu tych ludzi? Czy potrafiłabym być Tobie wierna jak oni? Nie powiem, że na pewno tak bo takie zapewnienie nie jest Ci obce. Już Cię ktoś przed śmiercią zapewniał, że jest gotów iść za Tobą do więzienia i na śmierć, a po chwili nie był w stanie nawet się do Ciebie przyznać.

Błogosław tym wszystkim dla których Twoja droga jest pełna bólu i cierpienia. A ja? No cóż: „Ty wszystko wiesz, Ty wiesz że Cię kocham”.

podpowiada Marta Okoniewska

9.11.2012 - Kościół - instytucja usługowa?

Rocznica poświęcenia Bazyliki Laterańskiej (święto)

Ewangelia na dzisiaj (J 2,13-22):

Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie, oraz siedzących za stołami bankierów. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: „Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska”. Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: „Gorliwość o dom Twój pożera Mnie”. W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: „Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz?”. Jezus dał im taką odpowiedź: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo”. Powiedzieli do Niego Żydzi: „Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni?”. On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy zatem zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus.

Minutka ze Słowem:

Kościół - instytucja usługowa?

Spotkałam ostatnio w autobusie dawno niewidzianego kolegę. Wywiązała się między nami następująca rozmowa: W przyszłym roku się żenię - mówi dumnie kolega. Gratuluję – odpowiadam. Ślub oczywiście będzie kościelny, bo matka mojej partnerki nigdy nie zgodzi się na cywilny, a ja też nie uznaję żadnego pana w łańcuchu na szyi, który stwierdza „jesteście mężem i żoną”. A księdza uznajesz? – pytam, wiedząc, że kolega wcześniej nie chciał mieć z Kościołem nic wspólnego. Ja do księdza nadal mówię „proszę pana”, bo „proszę księdza” nie przejdzie mi przez gardło, mówi kolega, ale za sprawą mojej wybranki już nie jestem ateistą lecz agnostykiem, tak jak ona. To zrobiłeś postęp – odpowiadam ironicznie. Czy Ty mogłabyś mi załatwić ten papierek z nauk przedślubnych, bo ja tego nigdy nie przejdę – podpuszcza mnie. Raczej nie – mówię. Bo wiesz moi znajomi byli tam niedawno i kobieta prowadząca nauki powiedziała im, że sama miłość to za mało na ślub – dorzuca. Przydała by się jeszcze wiara. To jest sakrament - wyjaśniam. Oj, tam sakrament. To tylko impreza większej rangi niż w Urzędzie Stanu Cywilnego...

Dlaczego chcesz przyjąć sakrament bierzmowania? To pytanie sprawia niektórym uczniom klas III gimnazjum wiele trudności. Muszą na nie pisemnie odpowiedzieć wypełniając obowiązkowe deklaracje.

Co ja mam tam proszę pani napisać? - pytają.

Prawdę – odpowiadam.

Czyli co? - pytają dalej.

Dlaczego chcesz przyjąć sakrament bierzmowania- mówię

Bo mama mi karze i chcę mieś ślub w kościele – odpowiadają często.

Jezus dziś ostrzega „Nie róbcie z domu mego Ojca targowiska”. Do kogo kieruje te słowa? Do moich powyższych rozmówców na pewno, ale do mnie też. „Nie pozwól, aby ktoś robił ze świątyni mego Ojca targowisko. Nie chowaj głowy w piasek kiedy widzisz, że ktoś lekceważy to co jest najcenniejsze.” - słyszę w swoim sumieniu. Mogę tłumaczyć, dawać świadectwo, modlić się za tych, którzy traktują Kościół jak instytucję usługową, nie widząc świętości w tym co święte.

Panie Jezu tak wieloma darami nas obdarzasz, tak hojny jesteś w swej dobroci. Pomóż zrozumieć to tym, dla których słowa sakrament, łaska, świętość nie mają większego znaczenia.

podpowiada Marta Okoniewska

6.11.2012 - wymówki?!

Wtorek XXXI tygodnia zwykłego

Ewangelia na dzisiaj (Łk 13,18-21):

Gdy Jezus siedział przy stole, jeden ze współbiesiadników rzekł do Niego: „Szczęśliwy ten, kto będzie ucztował w królestwie Bożym”. Jezus mu odpowiedział: „Pewien człowiek wyprawił wielką ucztę i zaprosił wielu. Kiedy nadszedł czas uczty, posłał swego sługę, aby powiedział zaproszonym: «Przyjdźcie, bo już wszystko jest gotowe». Wtedy zaczęli się wszyscy jednomyślnie wymawiać. Pierwszy kazał mu powiedzieć: «Kupiłem pole, muszę wyjść, aby je obejrzeć; proszę cię, uważaj mnie za usprawiedliwionego». Drugi rzekł: «Kupiłem pięć par wołów i idę je wypróbować; proszę cię, uważaj mnie za usprawiedliwionego». Jeszcze inny rzekł: «Poślubiłem żonę i dlatego nie mogę przyjść». Sługa powrócił i oznajmił to swemu panu. Wtedy rozgniewany gospodarz nakazał słudze: «Wyjdź co prędzej na ulice i zaułki miasta i wprowadź tu ubogich, ułomnych, niewidomych i chromych». Sługa oznajmił: «Panie, stało się, jak rozkazałeś, a jeszcze jest miejsce». Na to pan rzekł do sługi: «Wyjdź na drogi i między opłotki i zmuszaj do wejścia, aby mój dom był zapełniony. Albowiem powiadam wam: Żaden z owych ludzi, którzy byli zaproszeni, nie skosztuje mojej uczty»”.

Minutka ze Słowem:

wymówki?!

Kilka dni temu byłam na pogrzebie pewnej kobiety. Oprócz rodziny mieszkającej w pobliżu miała ona również sporo krewnych w odległym mieście. Nikt z tych osób nie przyjechał, tłumacząc się odległością i niefortunną datą pogrzebu (2 listopada). Powiedzieli, że muszą odwiedzić groby swoich bliskich w swojej miejscowości. Wymówka?

Kiedy zmarł tata mojej bliskiej koleżanki ze studiów kilka osób z roku zrobiło wszystko, aby być przy niej w chwili pogrzebu. Niektórzy musieli całkowicie zmienić swoje plany aby przyjechać i się dało.

Kiedyś słyszałam opowieść o żołnierzu, który jechał całą noc ze swej jednostki wojskowej, aby przez godzinę widzieć się ze swoją dziewczyną i wracać z powrotem. Skąd ta determinacja? Z miłości!

Kiedy nam na czymś bardzo zależy, poruszymy góry aby to osiągnąć. Jesteśmy zdolni do poświęcenia swego czasu, energii, sił. Nie przeszkadza nam zmęczenie, chłód i niewygoda. Jednak są też takie chwile w życiu, kiedy się usprawiedliwiamy szukając wymówki. Dlaczego? Bo za mało kochamy, bo w gruncie rzeczy nam nie zależy.

Boże spraw, abym nie szukała wymówki, kiedy wzywasz mnie do wysiłku. Jeśli popełniam takie błędy to wybacz i dodaj sił. Nie pozwól mi na lenistwo, lekceważenie i obojętność wobec Ciebie i tych, którym mogę okazać swoją dobroć i miłość.

podpowiada Marta Okoniewska