Piątek Wielkanocny
Najpierw uczniowie, jakby nic się nie wydarzyło przez ostatnie trzy lata, wracają do swojego rybackiego rzemiosła. I po całej nocy ciężkiej pracy wracają do brzegu z niczym. Nic nie złowili. To jedno z tych doświadczeń, które prędzej czy później staje się udziałem każdego człowieka. Praca, porażka, zniechęcenie – szara codzienność. Po prostu życie.
W tę rzeczywistość wchodzi Jezus. Nierozpoznany przez uczniów, przejmuje inicjatywę. Szykuje śniadanie, rozpala ognisko, nakazuje zarzucić sieci po prawej stronie. I znowu, jak przed kilkoma laty posłuchanie Nieznajomego kończy się obfitym połowem. Dopiero teraz, po tym znaku, ukochany uczeń św. Jan rozpoznaje Zmartwychwstałego. Miłość potrafi odczytać prawdę między wierszami.
Potem wspólny posiłek, chleb, ryby, rozmowa… Teraz już nikt nie pyta, kim jest. Wszyscy doskonale wiedzą, że to jest Pan.
Ten, który pokonał śmierć nie przychodzi przy dźwięku trąb, poprzedzany zastępami aniołów. Przychodzi właśnie w tej naszej codzienności. I miłość potrafi Go rozpoznać jako pierwsza.