Czwartek V tygodnia Wielkiego Postu
Różnych nici łączących dzisiejsze czytania można się doszukiwać. W obu czytaniach mowa jest o imionach. Abram staje się Abrahamem, Jezus objawia swoje boskie Imię – Ja Jestem. Jest i obietnica, która dana Abrahamowi, zaczyna spełniać się w Jezusie. Jeśli zaś wspominamy o Abrahamie, to Żydzi w Ewangelii z wielką estymą nazywają siebie dziećmi Abrahama.
Jest jednak jedna zasadnicza różnica między Patriarchą, a jego domniemanymi potomkami. Za każdym razem, gdy Abraham spotyka się z Bogiem, to jego serce jest gościnne, otwarte, gotowe na przyjęcie Boskiego Gościa i tego, co mówi. W dzisiejszym pierwszym czytaniu wyrazem tej postawy jest upadnięcie na twarz przed majestatem Boga. Jego serce jest całkowicie otwarte na obietnicę, którą daje mu Bóg w zawartym przymierzu. Bóg chce być Bogiem Abrahama, bo jest „ugoszczony” w jego sercu.
Tej otwartości brak u rozmówców Jezusa. Jest za to serce zamknięte i pięści zaciśnięte na kamieniach. Bóg – starotestamentalny Jahwe – Ja Jestem, przychodzi do nich, a oni Go nie przyjęli, nie chcieli zobaczyć spełniającej się obietnicy…
O serce otwarte, które chce przyjąć Boga i Jego obietnice…