#JednoSłowo

Podlewanie

b_250_250_16777215_00_images_Plakaty_2018_JednoSlowo_Maj_01_05_18.jpgWtorek 5 tygodnia wielkanocnego

W moim rodzinnym domu do dziś jest spory ogród. Z dzieciństwa zapamiętałem jabłoń, która tam rosła, a także pewne ogrodnicze rytuały, które służyły temu, by na naszym rodzinnym stole pojawiały się własne warzywa. A było nas sporo, więc i warzyw musiało być sporo. Przekopywanie, plewienie, zakładanie i ściąganie namiotu foliowego, a potem regularne podlewanie – rano i wieczorem.

Nie za bardzo te wszystkie czynności lubiłem. Może dlatego, że nie przynosiły one natychmiastowej zmiany, efektu. Trzeba było czekać.

Gdy czytam dzisiejszą liturgię Słowa, to przypomina mi się właśnie to regularne podlewanie. Nie było wtedy tych wszystkich dzisiejszych gadżetów ogrodowych, zraszaczy, pistoletów itp. Był po prostu wąż ogrodowy i kran z wodą. Żeby dobrze podlać grządki, należało przycisnąć kciukiem koniec węża, wytwarzając w ten sposób odpowiednie ciśnienie. Nie za mocno, by nie zamknąć dopływu wody, ale tak, by podnieść jej ciśnienie i by mogła polecieć wystarczająco daleko.

Nie lubimy życiowych przeciwności, wydają się one nam być zawsze czymś złym. Ale historia Jezusa i Jego uczniów (dziś konkretnie Pawła i Barnaby) pokazuje, że przeciwności dociskają nas, pozwalając pójść nam dalej. Pozwalają nam dotrzeć do tych zakątków życia, które normalnie pozostawałyby poza naszym zasięgiem.

Może więc nie warto zbyt uciekać przed życiowymi przeciwnościami w wygodę i komforty, ustawiać wszystkiego i wszystkich po swojemu. Lepiej czasami doświadczyć „ucisku”, bo być może właśnie teraz Bóg chce bym poszedł dalej niż sam się spodziewam.

primi sui motori con e-max